Administrator
Centrum miasta Atlanty, tutaj znajdowały się siły wojskowe oraz medyczne. Był tutaj obóz dla uchodźców lecz niestety został on zaatakowany przez hordę zombi które dostały się do obozu i zaraziły wszystkich ludzi przez co miasto jest teraz strasznie 'zaludnione' przez zombi chodzące po ulicy. Na każdym rogu można spotkać zombi, oczywiście jeżeli ma się szczęście można ich omijać lub też cicho się pozbyć. Jeżeli dostaniemy się w miarę daleko będziemy mogli przedostać się do Północnej/Południowej/Zachodniej lub Wschodniej części Atlanty.
Kiedy mieszkamy w Atlancie to zaczynamy grę od pkt. "A".
Pkt. "A" - to miejski ratusz.
Offline
Człowiek
Jestem w środku ratusza, rozglądam się czy niema nigdzie zombi na parterze po czym idę do dziwi i je zamykam jeżeli nie są zamknięte. Wszystko staram się robić cicho, po czym wyjmuje nóż i przechodzę się po korytarzu zobaczyć ile na parterze jest pokoi i czy na korytarzach jest bezpiecznie. Po czym jeżeli jest bezpiecznie to wracam do dziwi i patrzę przez nie jak wygląda sytuacja na zewnątrz. Myślę: Ja pierdole, co tam się dzieje do cholery?!
Offline
Administrator
Rozglądasz się i nie widzisz żadnego zombi, podchodzisz do dziwi lecz są zamknięte. Po wyjęciu nożna przechodzisz przez korytarz na parterze, niema żadnego zombi, wszystkie siedem pokoi na parterze są zamknięte. Na zewnątrz widzisz kilku dziesięciu zombi, nie wiesz ilu dokładnie. Wejście na piętro jest zabarykadowane, możliwe że byli tam ludzie.
Offline
Człowiek
Myślę: Kurwa niema głupich na razie nie wychodzę gdy jest tylu zombi tutaj w pobliżu... chyba że znajdę inne wyjście. Po czym zacząłem wchodzić schodami na pierwsze piętro aż do barykady po czym zacząłem wołać: Jest tutaj ktoś!? Czekałem na jakiś oznaki życia przy zrobionej barykadzie, trzymałem mocno nóż by w razie czego go użyć. Rozglądałem się za siebie oraz w okolicach barykady czy ktoś się może nie chowa.
Offline
Administrator
Podchodzisz do barykady widzisz że nie jest ona mocna, kilka biurek ale widocznie nadal są jakby nie naruszone. Kiedy wołasz to zauważasz jaką postać która stoi po drugiej stronie barykady, powoli się zbliża do niej po czym widzisz twarz burmistrz, na początku nie wiesz czy żyw czy nie żyw, po chwili jego usta się otwierają i mówi: Witaj, jestem burmistrzem Atlanty, nazywam się John. Jeżeli możesz to się ucisz. Zrobić przejście w barykadzie. Po chwili zauważasz kilku mężczyzn którzy 'otwierają' barykadę, burmistrz wychodzi z uśmiechem i chwyta Cie za ramię i wprowadza, za wami zamyka się barykada.
Offline
Człowiek
Mówię: Witaj John, jestem Chris. Co tutaj się stało w Atlancie? Czy tutaj nie miało być bezpiecznie? Ośrodek zdrowia słyszałem również że ma być zabezpieczany? Spojrzałem na niego jak mnie wprowadzał, zabrałem jego rękę z ramienia i stanąłem przed nim, rozglądając się do o koła. Po czym mówię: Dobra wiesz nawet nie odpowiadaj na tamte pytania, mam to jednak w dupie. Jedyne moje pytanie, czy można stąd wyjść jakoś nie postrzeżenie gdzie niema zombi? Spojrzałem na niego poważnie i czekałem na odpowiedź.
Offline
Administrator
Po tym jak zabrałeś rękę burmistrza z swojego ramienia i stanąłeś przed nim to zaczął Cie słuchać. Po wysłuchaniu to czego powiedziałeś w końcu raczył odpowiedzieć: Jednak odpowiem na wcześniejsze pytania, niestety ale epidemia dostkneła również nas. Miało być bezpiecznie, ale kto spodziewał się hord zombi które atakowały miasto? Nikt. Ośrodek zdrowia podobno jest na tyle zabezpieczony by wytrzymać długo 'zdala' od zewnętrzej pomocy. A co do wyjścia po cichu.. Nastała chwila ciszy po czym kontunnułuje: Z tym to może być ciężko, szczególnie że zaraz będzie noc więc niema szans by wydostać się na miasto niepostrzeżenie. No chyba żeś szalony i chcesz próbować to w tedy powiedź to może coś wymyślę.
Offline
Człowiek
Spojrzałem na niego z zdziwieniem, po czym mówię: Jednak wolę spróbować stąd się wydostać skoro istnieje taka okazja, wole zająć się sobą i przygotowaniami. Cały czas na niego patrzę po czym rozejrzałem się, schowałem w końcu nóż bo pewnie uważano mnie za trochę niebezpiecznego z nim w obecności ludzi a nie zombi. Po czym czekałem na odpowiedź burmistrza Johna.
Offline
Administrator
Burmistrz ruszył powolnym krokiem po korytarzu, Ty automatycznie poszedłeś za nim. Po drodzę widziałeś dużo ludzi. Na końcu korytarza gdzie było okno na dach ratusza zatrzymaliście się. Mówi otwierając okno: Proszę o to Twoje wyjście skoro chcesz wyjść jako tako cicho, dalej reszta będzie zależeż od Ciebie. Na końcu dachu są schody przeciw pożarowe, po tamtej stronie po winno być czystko. Po czym odszedł w stronę innych pomieszczeń i zniknął z korytarza.
Offline
Człowiek
Powiedziałem cicho: Dziękuje. Po czym szybkim ruchem wychodzę przez okno na dach, z dachu przemieszczam się drabiny przeciw pożarowej o której mówił burmistrz po czym patrzę na dół czy niema zombi po czym schodzę tak czy siak na dół.
z/t
Offline
Człowiek
Jestem w ratuszu. Raczej sam. Gołym okiem nie widać żadnej żywej duszy ani sztywnych. Chwytam nóż do ręki i przygotowuje moją spluwę na wszelki wypadek. Zaczynam ostrożnie i cicho poruszać wzdłuż korytarza. Uważnie nasłuchuje i obserwuje otoczenie. Myślę:" cholera, coś tu jest nie tak. Trzeba przeszukać budynek w celu znalezienia jakichś przydatnych przedmiotów." Zbliżam się do najbliższych drzwi i łapię za klamkę...
Offline
Administrator
Niestety dziwi są zamknięte po czym widzisz że klucz jest w dziwiach. Kiedy szedłeś cicho wcześniej po korytarzu widziałeś razem siedem dziwi, zbliżyłeś się do najbliższych czyli tych po lewej stronie. Za dziw nie było nic słychać, a przynajmniej Ty nic nie słyszałeś co mogło w Tobie wyczuć niebezpieczeństwo.
Offline
Człowiek
Wyciągam klucz i próbuje coś wypatrzyć przez dziurkę od klucza.
Offline
Administrator
Kiedy patrzysz przez dziurkę od klucza widzisz pokój, szafki, łóżko i jakiś cień w rogu. Nie widzisz dokładnie co to jest, ale zauważasz buta w tym miejscu.
Offline
Człowiek
Wkładam klucz z powrotem do dziurki i przekręcam klucz. Pomału i ostrożnie uchylam drzwi. Nóż trzymam w gotowości na wypadek ataku nieznanej postaci. Drugą ręką sięgam w stronę broni
Offline